środa, 18 grudnia 2013
Zima, kominy i dym
Zima się trzyma
dymu z komina
i polem idzie pod rękę z nim.
Paradna para
cicho-sza-szara:
pan Dym i Zima.
Zima.
I Dym.
Dym się na wietrze chwieje,
wiatr go zawija w zawieję,
w śnieżnobiały papierek,
w sreberko białych dni.
Dym jak to dym –
za śniegiem goni
i śnieżny pył
zmiata z jabłoni:
z kwiatów na szybie
ma miotłę w dłoni,
z iskierek w piecu
ma w sercu żar.
I gdyby nie te dymy,
i gdyby nie kominy,
to pewnie by nie było
tej całej długiej zimy.
Spytałem kominiarza:
– Czy tak się zawsze zdarza,
że zima jest dopóty,
dopóki tańczy dym?
Zamyślił się, zasiedział,
lecz nic mi nie powiedział.
Mnie śnieg poprószył skronie,
a dalej nie wiem nic.
© Wydawnictwo Aksjomat
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz