piątek, 18 listopada 2016

W listopadowym mieście


W listopadowym mieście
wiatr się w szybach odbija
i chmura od deszczu w szwach trzeszczy,
i jakoś na świecie jest nijak.

Nijak i nie tak, i smutno,
i ktoś nas robi na szaro.
Deszcz szyje szarych chmur płótno,
z przechodniów zdejmuje miarę.

Listopadowe ulice
pod kocem liści już drzemią
w listopadowym mieście,
listopadową jesienią.

Lecz w ciepłym kręgu lampy
tańczą ludziki z kasztanów.
Wprosimy się do tej samby?
Wprosimy, proszę pań, proszę panów!

Niech się listopad oburza,
niech zła będzie pogoda.
Mrok się topi w kałużach,
a my tańczymy charlestona!

W listopadowym mieście
trwa bal w dziecinnym pokoju.
Tak łatwo zmienić, uwierzcie,
barometr jesiennych nastrojów.






© Wydawnictwo Aksjomat

W złotym parku


Kot wskakuje z drzewa na księżyc:
dzisiaj rusza przez chmury na łowy.
Okiem błyśnie i grzbiet wypręży –
most nad niebem październikowym.

I przymruży kocie perskie oko,
i zamieni z wiewiórką dwa słowa,
że tam w parku – gorączka złota,
że tam w parku skarby ktoś schował.

Cień na wolnej ławce przysiada,
jesień staje przy nim na krótko.
– Dobry wieczór, witam sąsiada!
– Miło panią widzieć, złociutka!

A kot patrzy na park w złotych szatach,
na wpół czuwa, a na wpół drzemie:
„Jaką miotłą gwiazdy zamiatać,
te, co z drzew nam spadły na ziemię…”.






© Wydawnictwo Aksjomat

Podróż przedzimowa


Puste zimne wagony metra...
Jakoś trzeba będzie to przetrwać.
Do rana przyłóż,
na zimne dmuchaj i chuchaj.
Zimne wagony metra.
Plucha.

Puste pociągów przedziały
jeszcze bardziej opustoszały.
Pali się zimne
zielone dla bieli światło.
Wrony, wagony, wygony:
pustek natłok.