wtorek, 26 kwietnia 2016

Powiedziałaś, Mamo


Powiedziałaś, Mamo: – To jest słońce,
to wiatr gnający po trawach na oślep.
A to muzyka – krople błyszczące,
które w ciszy błękitnej rosną.

Powiedziałaś, Mamo: – Księżyc stuka w okno,
sprawdź, czy nie masz gwiazd pod poduszką.
I uniosłaś mnie wtedy tak wysoko,
że w powietrzu chodziłem na paluszkach.

– Tutaj płynie rzeka zielona –
tak mówiłaś, zanurzając dłonie.
A ta rzeka niosła sny przez pola
i płynęła przez dni pogodne.

I mówiłaś: – Tam jeżdżą pociągi,
wiozą ludzi przez drogi zawiłe.
Do jednego pewnego dnia wsiądziesz.
A ja śmiałem się i nie wierzyłem.

I mówiłaś: – Synku, to jest serce,
tam chowamy najpiękniejsze słowa.
Jeśli dzisiaj, Mamo, piszę wiersze,
to dlatego, żeby Ci podziękować.







© Wydawnictwo Aksjomat

Album mojego taty


Kiedyś, przez przypadek zupełnie,
odnalazłem na dnie starej szafy
zapakowany w kurz
jak owca w wełnę
album mojego taty.

Odkurzyłem. Zaglądnąłem.
Istne czary!
Świat niby ten sam, a jednak inny.
I mój tato
odmieniony cały
i całkiem jeszcze dziecinny.

Krótkie spodnie na szelkach,
kowbojska kamizelka
i w grochy do tego mucha,
i uśmiech od ucha do ucha,
co pewnie przykrywał wąsy,
bo wąsów na zdjęciu brak.

Nie ma wąsów,
brak brody.
A tak względem urody
kogoś mi przypominał,
lecz kogo, nie wiem sam...

No więc tato był tam jakiś taki mały,
no i jeszcze na dodatek cały czarno-biały!
I zamiast z mamą
szedł z piłką pod rękę,
i ogród było widać za zakrętem,
i boisko, i babci dom.

Zamknąłem album – furtkę do przeszłości.
Tato z uśmiechem patrzył na mnie, stojąc w drzwiach.
I staliśmy obok siebie – dwóch takich samych gości.
Ten wyższy, to był tato.
Ten niższy zaś to ja.






© Wydawnictwo Aksjomat

Przechadzka


Przez las
droga biegnie
z nami na wyścigi.
I drzewa pachną kwietniem,
i śpiewa żółty czyżyk.

A więc wiosna!
Opierzona, donośna...
Drzewa niosą na gałęziach wąskie listki słońca.

A my
skaczemy po ciepłych kamieniach.
Uśmiechamy się do wilgi już z okna.
W sadzie drzewa kwitną i marzenia –
te najsłodsze z najsłodszych odmian.

A my na wiosennej przechadzce,
a my na spacerze kwietniowym.
Przez las
żółtą drogą...
Patrzcie!
Wplątał się w skakankę miękki promyk.

Więc skaczemy przez łąki zieleń!
I przez strumień,
i przez kałuże!
Oj, rozbrykał się ten nasz plecień-kwiecień!
Kto go tam, moi drodzy, zrozumie...