poniedziałek, 16 sierpnia 2021

Otwarta księga lasu


W otwartej księdze lasu,
Szum drzew jak szum stron brzmi w uszach.
Grzyby ślą wszystkim ptakom
Uśmiechy spod kapelusza.

Przekrada się gdzieś cień lisa
Przez szelest liści i blasku.
Dzięcioł na korze zapisał,
Jak zmierzch snem białym las zasnuł.

Powoli to wszystko czytamy,
Wśród dębów i buków się gubiąc:
Ten sierpień, który jest z nami,
Tę jesień, co przyjdzie niedługo.

Paproci zielone milczenie
Wzrasta wśród nitek słońca.
Dostojnie stary las drzemie.
Czas miodowego miesiąca…








© Wydawnictwo Aksjomat 

środa, 7 lipca 2021

Spacer


Idziemy przed siebie plażą…
Podbiegnę do mamy – właśnie
liczy ziarenka piasku,
litery morskich baśni.

Idziemy wśród miast warownych
o murach wysokich do kostek.
Wśród białych zamków, baszt, dworzan,
wśród władców w krótkich spodenkach.
Słońce rośnie nad nami,
promieniem fali dosięga.
Jak księżyc żółta jest piłka
na ciemnych obłokach morza.

Idziemy na spacer plażą
przez złoto sierpnia. Tata
wśród naszych stóp zauważył
na piasku ślady lata. 







© Wydawnictwo Aksjomat  

piątek, 21 maja 2021

Muzyka w lecie

 

Muzyka w ogrodzie brzmi już od ranka:
wiatr gwiżdże nuty wiszące na płocie,
klon – zaspany dyrygent
przechodzi przez parkan,
na batucie gałęzi ptak przysiadł po locie.

Śpiewne krople trącają struny –
staccato.
Deszcz jak Vivaldi
pochylony nad światem
pisze Lato.








© Wydawnictwo Aksjomat

wtorek, 11 maja 2021

Instrumenty


Nocą
w filharmonii
złośliwe bemole
calutką orkiestrę wywiodły raz w pole.

Nutom w to graj!
Są już na czele!
Nutom basują zaś wiolonczele.

Ósemka rzuca swą pięciolinię
i idzie skakać na trampolinie.
Nawet przykładne zawsze ćwierćnuty
jakoś nie tęsknią dziś do batuty.

Bęben z gitarą idą we dwoje,
a dalej skrzypce,
flet
i oboje.
Są saksofony, trąbki, pianina, 
dwa fortepiany i mandolina.

(A pochód jeszcze nie jest skończony,
bo z tyłu się wloką akordeony).

Ranek.
Już rosa siada na łące.
Wszystko w porządku?
Uff…

Zaraz koncert! 









© Wydawnictwo Aksjomat 


 

piątek, 9 kwietnia 2021

Wróble tańczą


W powietrzu pachnie kora,
Jest wczesne przedpołudnie…
Wiosna właśnie ogrzewa drzewa zielenią znów.
Patrzę jak tańczą wróble:
Skocznie, lekko i cudnie.
Świat jest pełen tych tańców, świat jest pełen tych snów.

Wróble tańczą na wietrze,
wróble tańczą w kałużach.
Świat się wolno zanurza
W słońca złocisty kurz.
Osobiście nie wierzę,
By gdzieś byli tancerze,
Równi wróblom, gdy idzie
O taneczny ich kunszt.

Wróble tańczą dziś walca,
Wiatr go gwiżdże na palcach.
Ukłon, krok, lekki obrót zrobił tancerz na trzy.
I w kałużę dał nurka,
By ozdobić swe piórka
Kroplą wody – kryształkiem,
Co jak broszka mu lśni.






© Wydawnictwo Aksjomat 

czwartek, 8 kwietnia 2021

Kwiecień, przylaszczka i chłopiec w sandałach


Ponad łąką i ponad kwietniem
przelatują pszczoły i kosy.
Kwiaty stroją się już odświętnie
w suknie szyte z kropelek rosy.

A te pszczoły w piżamkach są,
a te kwiaty na wietrze drżą
i pytają chłopca w sandałach,
gdzie przylaszczka się zapodziała?

Na tej łące pachnącej kwietniem
wyzłociły się, wybłękitniały
nie wiosenne już, jeszcze nie letnie,
kosze kwiatów dużych i małych.

A to złoto ma miodu smak,
a ten błękit jest nieba wart.
I, jak czasem mówią w piosenkach,
taką łąkę przyniosę Ci w rękach.

Kto jest kim w wierszu tym łatwo dociec:
Ty – przylaszczka, ja – w sandałach chłopiec. 






© Wydawnictwo Aksjomat  

wtorek, 2 marca 2021

W naszym marcu

 
Pijemy słomkową herbatę
Z filiżanki – zielonego liścia.
Suną żagle cieni i statek
Pełen wiosny
Wpływa na przystań.

Czajnik gwiżdże niczym parowiec
(skąd tu wziął się parowiec z Missouri?).
Tańczą w sennym marcowym Krakowie
Rozpędzone białe fale – chmury. 

A nasze oczy w tym marcu
Robią się bardziej zielone
I drzewo
Powoli,
Dostojnie
Wdziewa zieloną koronę.

I słońce czasem rozbłyśnie
Jak złoty talerz na stole.
Sam zobacz!
Płynie wiosna
Z zielonym parasolem. 






© Wydawnictwo Aksjomat 

wtorek, 23 lutego 2021

Na naszej planecie

 

Na naszej planecie niewielki jest domek,
Nad domkiem są gwiazdy z uśmiechów kochanych.
I morze błękitne, i góry są strome,
I drozdy się gubią wśród kwiatów różanych.

Nasz księżyc dorożkarz wyjeżdża na nockę
I koty podwozi na wieże kominów.
A potem – przyznajmy – przysypia na troszkę
I wiersze wymyśla srebrzyste od rymów.

A rankiem, gdy słońce zapali już światła,
Chodzimy nieśpiesznie i boso po rosie…
Już w sadach ospale kołyszą się jabłka
Jak małe planety wiszące w kosmosie.

Na naszej planecie są łąki bez cienia
I taniec motyli w dzień ciepły na plaży.
Ktoś rzekł: „Ta planeta to tylko marzenia…”
Więc może już czas ją wymarzyć?






© Wydawnictwo Aksjomat  


czwartek, 28 stycznia 2021

Kaktusy


Kaktusy mają kolce, a kolce kolą.
Dlaczego więc kaktusy
co rano się nie golą?

Może nie mają na brzytwę lub choćby na żyletki?
Tak, tak. Żywot kaktusi ogólnie jest nielekki.

Sęp – kaktusa sąsiad – co wiele w życiu widział,
rzekł: – Wody po goleniu
już skończył im się przydział.

Lecz lew, właściciel sklepu (Kosmetyki & Chemia),
list przysłał pocztą: „Dzisiaj
problemów takich już nie ma”.

Więc się zaczęły spory
i kłótnie, i debaty,
i nawet wygłoszono trzy długie referaty.

A rozwiązanie sprawy tak bardzo było proste:
wszystkie panie kaktuski chciały mieć mężów z zarostem. 








© Wydawnictwo Aksjomat 

Podróż

 
Jestem czasem w podróży
(dajmy na to: z Trusina do Próchna).
Czas się wtedy trochę – szczerze mówiąc – dłuży,
czas powoli wtedy za pociągiem truchta.

I ja także powolutku sobie marzę
o Paryżu, o Bogocie, Saratodze,
a czasami nawet marzę o Dakarze,
lecz mi zawsze jest tam raczej nie po drodze.

Pociąg jedzie i zostawia w tyle
zamiast palm ziemniaczane pola.
A w Dakarze pewnie kwitną już daktyle
i w ogóle afrykańsko jest dokoła.

Lecz pocieszam się, że w tym Dakarze
jakiś pan czy pani, jakiś druh lub druhna
też po cichu sobie właśnie teraz marzą,
że pociągiem jadą z Trusina do Próchna.






© Wydawnictwo Aksjomat  

Kino „Legenda”

 

Było sobie kino „Legenda”,
trzy ulice za parkiem – mniej więcej…
Przychodziłem tam, dobrze pamiętam,
mały bilet ściskając w małej ręce.

Czar ktoś rzucał i gasły światła,
zaczynała się podróż niezwykła
i projektor rozbłyskał jak gwiazda,
i film płynął niby muzyka.

Gdzieś na zewnątrz deszcz kapie: kap, kap,
a my tutaj w fotelach suchych, miękkich,
z nami śmieją się chudy Flip, gruby Flap
i ekranu faluje wielki błękit.

Raz pół żartem, a raz na pół serio
Charlie Chaplin znikał w oddali
i wąsiki sobie przyczerniał
garścią mroku z kinowej sali.

Wychodzimy z bijącym sercem,
pustoszeją fotele w rzędach…
Trzy ulice za parkiem – mniej więcej –
było sobie kino „Legenda”… 






© Wydawnictwo Aksjomat 


Dziadek i babcia

 

Mój Dziadek
był chyba wszędzie,
nawet w krajach, dla których map brakło…
I latał powietrznym balonem,
i pływał piracką fregatą.
A Babcię to poznał właśnie
na jednej z takich wypraw:
była perską księżniczką
w kraju korzennych przypraw.

Mój Dziadek
ma brodę tkaną
ze srebrnych winorośli
i jest zupełnie inny
niż wszyscy inni dorośli.

Hoduje w swej szufladzie
pasiaste łosie cztery
i ma gromadkę papug,
i białe foksteriery.

I ciągle buja fotel
swymi opowieściami,
a Babcia sweter dzierga
z włóczki słonecznej i snu.
Za oknem płyną właśnie
obłoki z życzeniami:
stu lat jak baśń i jeszcze
jak baśń przepięknych zim stu! 






© Wydawnictwo Aksjomat 


środa, 13 stycznia 2021

Karnawałlandia


Tyle tu par!
Taki tu gwar!
Girlandy, girlandy, girlandy...
Chodźmy na bal,
na jedną z sal,
na bal w Karnawałlandii.

Pani ma gwiazdkę wpiętą do sukni,
pan właśnie spada z księżyca,
który gdzieś między chmurami utkwił
i tkwi sobie,
no i świeci,
i zachwyca.

Wróżka zjeżdża na dół po poręczy
(po poręczy jak po rynnie – deszczu kropla),
książę z wróżką się dzisiaj zaręczył:
noc musuje już w złotych soplach
i świętuje Karnawałlandia,
zimne ognie strzelają jak szampan.
I para za parą sunie,
żeby tańczyć w roztańczonym tłumie,
a już kawę podano na ławie,
już ktoś śpiewa: – Pozwolicie, że przedstawię:
to pan Fokstrot,
pani Salsa,
książę Kankan.

Taki tu gwar!
Tyle tu par!
Girlandy, girlandy, girlandy...
Chodźmy na bal:
na jedną z sal,
na bal w Karnawałlandii.






© Wydawnictwo Aksjomat 

 

Dobrze, że jesteście!


Styczeń szarmancko się kłania
kapeluszem z zaśnieżonym rondem
i śle życzenia Babci,
i śle Dziadkowi życzenia.
– Myśleliście, że o Was zapomnę?
Nigdy w życiu, a skąd!
Mowy nie ma!

I daje prezenty Babci,
i daje Dziadkowi prezenty.
A my tuż za nim schowani,
tup, tup – na paluszkach z uśmiechami!
A każdy z nas taki przejęty!

Bo my także o Was pamiętamy!
Bo my także coś dla Was mamy!
Bo do serca Was przytulamy!
Bądźcie z nami przez cały czas!

Zaszumiały jak skrzydła wąsy Dziadka,
wiatr mu w brodę wplątał się siwy.
Babcia łzę otarła ukradkiem.
– Sto lat! Sto lat!
Sto lat szczęśliwych!

Styczeń szarmancko się skłonił,
aż się ronda zabieliły w całym mieście
i zakwitły na biało jabłonie...
Babciu, Dziadziu –
dobrze, że jesteście!






© Wydawnictwo Aksjomat