piątek, 12 lipca 2019

Pod Twoją obronę


Pod Twoją obronę
uciekamy się
Najświętsza Panno nad Pannami.
Maryjo z Jasnej Góry,
Maryjo z Ostrej Bramy.

Królowo Podhala z Ludźmierza,
Jasna Pani z Fatimy,
z Krużlowej Piękna Madonno –
o Twoją opiekę prosimy.

Madonno,
nasza Pani,
Mateńko Chrystusowa,
do Ciebie się uciekamy,
Ty nas przez życie poprowadź.

Ze świata zgiełku,
zaplątania,
z nocy głębokich, z nocy chłodnych,
wysłuchaj, Pani, te wołania,
do serca przytul nas, samotnych.

Biedni,
na oślep wędrujący
w tę albo tamtą świata stronę,
do Ciebie wciąż się uciekamy,
pod Twoją przyjmij nas obronę.





Wiersz weekendowy


Poniedziałek nas nuży
nim zdąży się rozpocząć.
Poniedziałek się dłuży
i źle mu patrzy z oczu.
Wtorek mija za wtorkiem
i nic się nie zmienia.
Środa jak zwykle wiele zostawia do życzenia.
Czwartek jest tęsknym cieniem odległej soboty.
A co z piątkiem?
No, piątek wchodzi na wyższe obroty.

Więc się spina piątek potężnie
(przynajmniej od popołudnia).
I wszyscy coś planują, gdzieś jadą:
młodzieńczo,
beztrosko,
prężnie
i miasto chwilowo trochę się wyludnia.

I na tej wyspie trochę bezludnej
odbijają się w lustrach wystaw
palmy tak krasne i cudne
jak cudny jest na przykład Krasnystaw.

Zakwitają weekendowe plany,
ogromnieją w nas lwy weekendowe
z grzywami bujnymi jak łany
miast skromnego przedziałka na głowie.

I już jesteśmy w wersji
takiej bardziej maksi niż mini.
Mówimy: pardon i bien merci,
wsiadając do naszego lamborghini.

I tak co tydzień karmimy snami
tych kilka głodnych kawałków.
Czego to człowiek nie robi, kochani,
żeby uciec od poniedziałku.










W dżungli


Zielone, wielkie chmury
cumują tu na lianach.
I małpy są tu wielkie,
tak wielkie, że aż strach!
Kto więc wizytę w dżungli
ma w wakacyjnych planach,
niech weźmie dziś do serca
kilka poniższych rad.

Bo myli się, kto sądzi,
że żyje się tu mile,
wszak w dżungli zawsze rządzi
goryl ze swym gorylem!
A bywa jeszcze gorzej
i musisz umieć skakać,
by nogi nie podłożył
taki czy inny makak.

Wśród liści i opadów,
pstrokatych piór kakadu
toczy się życie w dżungli:
gorący, parny sen.

Krokodyl jak krokodyl,
skłoni się, bo wypada.
Rzuci czasem „dzień dobry”,
jak sąsiad – zwykła rzecz.
I jeśli cię akurat
w momencie tym nie zjada,
to możesz w komitywę
z nim wchodzić, jeśli chcesz.

Drży dżungli gęsty obłok,
zieleń przepływa obok.
Toczy się życie dżungli:
gorący, parny sen.

Na liści grubym płótnie
deszcz bębni bałamutnie.
Kto drzemkę sobie utnie,
jak śliwka w kompot wpadł.
Wrogowie są ukryci:
duzi i egzo-tyci.
Lepiej stąd wiać czym prędzej,
czym prędzej lepiej wiać.

Ratunkowego koła
nie rzuci ci wąż boa,
bo priorytety zgoła
inne ów wąż dziś ma.
Więc losu niech nie kusi,
ten, kto tu być nie musi.
Zwijajmy nasze żagle
najszybciej jak się da!






Niejasne przyczyny


Każdego roku w czasie zimy
na zimowe wzbijają się niebo
tak zwane „niejasne przyczyny”,
co biorą się nie wiedzieć z czego.

Z niejasnych przyczyn przypala się mleko,
kot Mruczek, łajdak, w trasie od tygodnia,
z niejasnych przyczyn do przedszkola jest daleko,
że nie wspomnę o wczorajszej dziurze w spodniach.

Każdego roku o tej porze
niejasnych przyczyn wybór wielki,
w niejasnym rodzą się kolorze
przyczyny niepowodzeń wszelkich.

Może przyczyny są niejasne,
bo niebo ciemne i noc długa.
To dla tych przyczyn dziś nie zasnę,
że zaśpię – to też ich zasługa.

Lecz przyjdzie wiosna, wróci Mruczek
i jakby bliżej do przedszkola:
zaświeci słońce i promyczek
rozjaśni wszystko dookoła.

Przyczyny będą już czytelne
jak w sanatorium regulamin.
Aż zima wróci znów bezczelnie
wraz z niejasnymi przyczynami.




Co nas może spotkać w lipcu, który jest, jak wiadomo, miesiącem gorącym


Kiedy już lipiec w niebie
rozpalą jak należy,
na tej plaży złocistej,
gdzie piasek z białego złota,
to się dopiero człowiek na tym słońcu wyleży
(człowiek – rodzaj leniwca – leżąca istota).
I obraca się człowiek ów, uff, piąty raz – no istne prosię na rożnie:
plecy (parzą),
kark (parzy),
łydki (raczej ostrożnie)…
Tak – siak – owak, bocznie albo i przednio…
I chodzi człekowi po głowie
chłód białej Wyspy Lodowej
gdzieś na Południu,
Północy –
a zresztą wszystko jedno.

I człowiek pisze list
dużym palcem u nogi
na rozgrzanym piasku.
Brzęczą pszczoły. W upale
drga nad zatoką miasto.

„Do Gubernatora Lodowej Wyspy:
Panie Gubernatorze!
My byśmy
bardzo Pana prosili
o chłód i lód,
żebyśmy
trochę się ochłodzili”.

A potem przychodzi fala
i list zabiera w końcu.
Bez odpowiedzi. Bez zmian. Wciąż tkwimy w tym gorącu.

A zatem rada!
Uwaga!
Rady starszych dają o świecie pojęcie szersze.
Nie przegrzewajcie się!
Bo wtedy
powstają takie wiersze…






© Wydawnictwo Aksjomat