Gdy błyszczą drzewa ciężkie od kropel,
gdy opadają z drzew złote liście,
gdy schnie dym rozwieszony u okien
i złociście jest raz, a raz mgliście,
ja wtedy siadam przy biurku i piszę długi list.
List jesienny. Do kogo?
Bez adresata.
W końcu doleci gdzieś
na koniec świata.
Więc piszę list.
Przygryzam język.
Za oknem liście, wiatr i październik.
Są w liście trzy uśmiechy,
kolczaste kasztanów planety,
wśród wysp jarzębinowych przymrozków siwy szept.
I stawiam na kartce przecinki
jak kreski na termometrze.
Co noc to chłodniej.
W parku
dzień biegnie w rudym swetrze.
Czas wysłać list. Nad wiatr
nie znam lepszego gońca:
listonosz-wiatr poniesie
list, co się zmienił w wiersz.
Naklejam na kopertę
jesienny promyk słońca.
Już płynie list przez jesień,
przeczytaj, jeśli chcesz.
© Wydawnictwo Aksjomat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz