środa, 15 stycznia 2014
Taki kram
Na rynku
pewnego miasteczka
stanął zimowy kram:
zimno mieli w blaszanych puszeczkach,
płatki śniegu w płóciennych woreczkach –
kilogram płatków,
dekagram płatków,
płatków śniegowych gram.
Tylko dzisiaj! Tylko dzisiaj!
Doskonałe!
Śnieżynki duże!
Śnieżynki małe!
Gwiazdy białe i srebrny mróz! –
głos sprzedawcy przez rynek się niósł
i dzwoniły sanie kramu,
i bielała coraz bardziej broda temu panu,
i błyszczało zimno białe złoto płóz.
Ustawiła się zaraz kolejka długości bodaj stu metrów,
ludzie jak to ludzie: zupełnie potracili głowy.
– Proszę uprzejmie! Duży wybór minusowych termometrów!
– Proszę bardzo! Zegarki na czas zimowy!
I aż strach pomyśleć,
co mogłoby się stać, gdyby
poczciwy luty miał jakieś, powiedzmy, osiemdziesiąt dni.
Lecz kram spakował się w końcu,
zniknął nagle, jak przybył.
Jeszcze tylko gdzieniegdzie
okno mrozem się szkli.
© Wydawnictwo Aksjomat
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz