środa, 15 stycznia 2014

Pociąg


Stał sobie pociąg raz na peronie.
Dziesięć wagonów. W każdym wagonie
– gdybyśmy tutaj liczyć zechcieli –
było sześćdziesiąt siedem foteli.
Pociąg miejsc wolnych w ogóle nie miał,
w każdym fotelu ktoś sobie drzemał.

Był pan urzędnik spod Świnoujścia,
panna, co czeka wciąż zamążpójścia,
pan, co nagrody wręcza na galach
i mąż aktorki, co gra w serialach.
Był tokarz, piekarz, lekarz, aptekarz,
skoczek, atleta, poeta, dekarz.
I każdy pytał się konduktora:
– Kiedy już będzie odjazdu pora?
Ja na szesnastą dziś chcę być w Płocku.
– O ósmej karmię kota w Otwocku.
– Wsiadłem w zasadzie tu przez przypadek,
lecz tam, gdzie ktoś chce, ja nie pojadę…
– Mnie proszę zawieźć wprost do Krakowa.
– Ja wolę Chorzów. Chcę do Chorzowa.
– Mam bilet niby na Przemyśl Główny,
lecz chcę do Gdańska – tak się umówmy.
– Mnie proszę oddać kasę za bilet.
A skąd mam wiedzieć, kochany, ile?
– Ja mam swe sprawy w Wiedniu i Pradze.
– Ja też chcę jechać, lecz gdzie? – nie zdradzę.

W każdym wagonie sześćdziesiąt siedem
Celów podróży. A pociąg jeden.
Każdy więc swoich dowodził racji…
Pociąg do dzisiaj stoi na stacji.







© Wydawnictwo Aksjomat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz