Było sobie kino „Legenda”,
trzy ulice za parkiem – mniej więcej…
Przychodziłem tam, dobrze pamiętam,
mały bilet ściskając w małej ręce.
Czar ktoś rzucał i gasły światła,
zaczynała się podróż niezwykła
i projektor rozbłyskał jak gwiazda,
i film płynął niby muzyka.
Gdzieś na zewnątrz deszcz kapie: kap, kap,
a my tutaj w fotelach suchych, miękkich,
z nami śmieją się chudy Flip, gruby Flap
i ekranu faluje wielki błękit.
Raz pół żartem, a raz na pół serio
Charlie Chaplin znikał w oddali
i wąsiki sobie przyczerniał
garścią mroku z kinowej sali.
Wychodzimy z bijącym sercem,
pustoszeją fotele w rzędach…
Trzy ulice za parkiem – mniej więcej –
było sobie kino „Legenda”…
© Wydawnictwo Aksjomat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz