środa, 5 lutego 2014
Luty na stacji Zamróz Wielki
Na stacji Zamróz Wielki,
gdzieś nieopodal Śnieży,
zatrzymał się nasz pociąg, co nas ku wiośnie wiózł.
I stoi rząd wagonów,
czas płynie, a śnieg leży,
bo luty chyba tutaj śnieg z całej zimy zniósł.
Nic nie zmienisz,
nie odczarujesz,
choćbyś na pomoc wezwał dwudziestu poetów z Krakowa…
Mróz białe zęby szczerzy
gdzieś nieopodal Śnieży,
na stacji Zamróz Wielki
przyszło nam w lutym tkwić.
Jest tu bufet, proszę pań,
co się zwie „Polarny krąg”,
a w bufecie w karcie dań:
świeży wprost z przerębli pstrąg,
zimne nóżki,
lody z puszki
i chłodnika wersji pięć.
Brać, przebierać i wybierać,
jeśli tylko kto ma chęć.
Może stąd gdzieś uciec da się,
wykupując bilet w kasie?
– Poprosimy o bilet. Ulgowy.
– Dokąd?
– Do stacji Deszcz Majowy.
– Deszcz Majowy? O rety…
To gdzieś przy Kwietnej Łące…
Połączeń brak, niestety.
– A może Kwiat Jaśminu?
– Odjechał, proszę państwa.
Następny? Za trzy miesiące,
nie ma bliższego terminu.
Na stacji Zamróz Wielki,
od Śnieży całkiem blisko,
zatrzymał się nasz pociąg, co wprost ku wiośnie gnał.
I tak staliśmy w miejscu,
gdzie biało, zimno, ślisko,
a luty poprzez zamieć uśmiechy chłodne słał.
© Wydawnictwo Aksjomat
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz