środa, 5 lutego 2014
Pan Luty przychodzi na dwadzieścia osiem dni
Przychodzi pan Luty i
trochę się dłuższe robią
zimowe dni.
To dobrze.
Może się podobać ten w sumie sympatyczny fakt.
Ale i tak
bez tego
lubimy pana
Lutego.
Już słyszę te pytania:
A, przepraszam, za co lubimy?
A lubimy, przepraszam, dlaczego?
Więc wyjaśniam szybciutko,
siedząc przy biurku w rękawiczkach
(futro bym chętnie założył
albo w ogóle zmienił się – bo ja wiem – może w baribala):
Lubimy
za zimę, co wciąż jeszcze jest biała.
Za sannę.
O, sanna… Sanna w lutym bywa doskonała!
Za mróz,
co zaplata pod szyją
wełniane szaliki.
Za mgiełkę szytą
z bardzo poważnej muzyki
i niepoważnych marzeń. Cóż, marzenia…
Mgiełka płynie leniwie nad białymi polami.
Pan Luty odchodzi.
– Do widzenia!
– Do widzenia!
Poczekamy na pana rok.
Przyrzekamy.
© Wydawnictwo Aksjomat
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz