środa, 5 lutego 2014
W zoo
– Byliśmy w zoo...
– I co? I co?
– No, słuchaj, super sprawa.
Tygrys był zły,
lwy miały kły,
a paw kłopoty sprawiał.
Puszył się. Znasz go:
strasznie jest
pan paw zarozumiały.
Krokodyl łaskawie nie chciał nas zjeść,
a małpy wciąż małpowały.
Słoń się wachlował
i huczał jak sowa:
wach-wachlu, wachlu-wach,
struś zaś – dowcipniś – głowę sobie schował
głęboko w piach.
– A wielbłąd?
– Też był. No oczywiście.
Ach, wielbłąd... Ten to ma wzrok filozofa!
Garbił się troszkę, skubał liść za liściem
w stylu „lubi, szanuje, kocha”.
Papugi
w piórach krzykliwych
darły się wniebogłosy
aż w futrach
z Ameryki
zjawiły się oposy.
A zebry chodziły sobie w piżamach,
już takie mają zasady,
a żyrafy miały głowy w chmurach jak w turbanach
i rosły
jak baobaby.
Był też nasz wróbel,
źrenica dnia szara,
skakał poprzez kałuże...
Postanowiłem:
będę się starał
zajrzeć tu kiedyś na dłużej.
© Wydawnictwo Aksjomat
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz