czwartek, 24 lipca 2025

Słońce to taki duży motyl

 
Słońce to jest taki duży jasny motyl, 
Co składa swoje skrzydła na noc – jak do snu. 
A wiatr, co muska głowy, to tych skrzydeł dotyk: 
Spójrz, skacze wraz ze światłem po gałązkach bzu.

Starczy tylko rękę wyciągnąć przed siebie, 
Żeby wiatr ten dotknąć. Już latawiec mknie 
I wymija pędzące chmur puchate cienie.
(A chmury są barankiem, wiewiórką i psem).

I wiosną się tylko wciąż mylą bociany, 
Widząc lot latawca: – Pan też wrócił już? 
A słońce, duży motyl, trzepocze skrzydłami, 
zgarniając złoty piasek znad dalekich mórz. 






© Wydawnictwo Aksjomat  

O kłopotach, jakie wynikły z tego, że sklep na ulicy Gdańskiej 6 nie miał w ofercie butów dla kotów


Sklep obuwniczy, Gdańska 6, 
do sklepu wchodzi kot.
Lecz czego kocur może chcieć?
Pewnie to jedna z psot.

Może pomylił sobie drzwi,
nie ten przeskoczył płot?
A może wszystko to się śni?
Sklep, Gdańska i ten kot…

Lecz nie. Bo oto kocur ów
uprzejmy ukłon śle 
i ludzkich używając słów 
pytania stawia te:

– Czy buty są tu? – Ależ tak. 
(Sprzedawca zrobił dyg). 
– Ale dla kotów? – Nie, tych brak.
No, wie pan, kiepski zbyt.

– Rozumiem, kochaniutki, lecz
wejdź w położenie me.
Ja buty przecież muszę mieć,
nic zmienić nie da się.

Może pan czytał kiedyś baśń
o Kocie w Butach? No...
No bo ten kot to właśnie ja,
w tym cała rzecz, ot co.

Zmierzył kot sandał. Coś nie tak.
Założył botek. Nie.
Bajkowych butów z dawnych lat
dzisiaj nie szyje się.

Zadrżał sprzedawca, zadrżał kot,
a z nimi drżałem ja.
Telefon łapię, dzwonię do
malarza Pawła K.

– Pawełek? – Słucham. – Drogi mój,
namaluj buty w mig.
Na kocie nogi taki strój
musi mieć wdzięk i szyk.

Artysta malarz Paweł K.
przyniósł swe dzieło wnet.
Kot szybko zmierzył buty dwa.
– Jak malowane – rzekł.

Wszystko skończyło dobrze się, 
przedwcześnie nie lej łez. 
Ja zaś spokojnie dzisiaj śpię:
Kot w Butach – w butach jest.


PS Zakończenie alternatywne 

Opowieść naszą kończyć czas
i do finału przejść…
Ding! Dong! Reklama! Wita was
sklep z Gdańskiej numer 6. 








poniedziałek, 7 lipca 2025

Nie ma jak w podróży


Tak się już dzieje
od wielu wieków,
że chęć podróży
drzemie w człowieku.

Dopóki drzemie
jest święty spokój…
Lecz ona budzi się w środku roku!

Budzi i nudzi,
i w ucho biedzi,
że źle jest, gdy się człowiek zasiedzi!

Więc wyruszamy,
więc wyjeżdżamy
do Rzymu, Krymu,
do Alabamy.

Wciąż jak wskazówki w wielkim zegarze:
wszędzie w tym pędzie,
w wirze wydarzeń.

Lecz lato mija,
przychodzi wrzesień
i podróżować jakby mniej chce się.

Kocyk cieplutki, fotel bujany…
Tak w senne stany znów zapadamy.

Lecz wkrótce stuknie coś pod żeberko:
żegnaj zimowa ciepła kołderko!

I ledwie człowiek jakoś ochłonie,
patrzy, a znalazł się na peronie.

I zaś kół stukot,
dal pod powieką…
Cóż… Chęć podróży
drzemie w człowieku!